Odbił kierownicą w prawo. Wpadł w poślizg, jednak mimo wszystko udało mu się opanować samochód. Zatrzymał się na pustej drodze. Jeszcze chwilę, jakby nie wierzył, że się udało, siedział w wozie.
- Ten przeklęty sen! Zawsze zwiastuje kłopoty - powiedział sam do siebie.
Wysiadł z samochodu. Zimne powietrze dobrze mu robiło, ale serce miał w gardle. Gdyby siłą woli nie opanował emocji pewnie by zwymiotował. Musiał podjąć decyzję, czy jechać dalej, czy wracać. Zawieszony pomiędzy tym co wpajali mu w elitarnej szkole dla chłopców, że prawdziwy mężczyzna jest konsekwentny, silny, odważny, że łatwo się nie poddaje i jest stworzony by walczyć z przeciwnościami, a tym co właśnie odczuwał, czyli irracjonalnym strachem przed utratą życia, cmentarzem i grobem rodziców, był zmuszony wybierać. Albo to co nakazują stereotypy, albo co podpowiada mu serce. Wybrał to pierwsze. Chyba nie mógłby spojrzeć w lustro.
- Muszę pokonać siebie, muszę siebie zwyciężać - powtarzał pod nosem, dodając sobie animuszu.
Kilometry mijały. Minęło także zmęczenie. Adrenalina jeszcze do końca nie opadła, a umysł kazał mu wytężyć wszystkie zmysły, byle bezpiecznie dojechać do celu. Od jakiegoś czasu trzymało się za nim wielkie terenowe auto. "Pewnie nie spieszy mu się, tak jak mnie" - pomyślał. W schowku zadzwonił telefon. Na wyświetlaczu zdjęcie Danusi.
- Cześć Dana! Co tam?
- Tomek, gdzie Ty się podziewasz?
- Danusiu postanowiłem wyjechać na trzy dni, odpocząć. Chyba praca daje mi w kość...
- Jak to na trzy dni?! Nie rozumiem!?
- No zwyczajnie, na trzy dni: piątek, sobota, niedziela...
- Świnia! - odkrzyknęła Danusia i przerwała połączenie
- Danka?! Danka?!
Zdziwiony spojrzał na telefon. Próbował połączyć się z nią jeszcze kilka razy, ale bezskutecznie. Danuta wciąż odrzucała połączenie. Danusia była kobietą, przy której Tomasz czuł się nadzwyczajnie. W jej towarzystwie nie potrafił kontrolować swoich emocji. Niejednokrotnie zdziwiony swoimi reakcjami i myślami czuł się przy niej jak macho, jak prawdziwy facet. O dziwo, to właśnie ona, albo jej towarzystwo, dodawały mu męskości. Był szarmancki, czarujący, a jednocześnie, co nie przeczy pierwszemu, szorstki, stanowczy, władczy... Jak udawało mu się to wszystko łączyć? Wiedział, że jest w Danusi zakochany po uszy, ale strach.... znowu strach... przed kompromitacją sprawiał, że nigdy nie wyznał co do niej czuje. Znowu zadzwonił telefon.
- Halo. Tomasz z tej strony.
- Gdzie jesteś gnoju!? - krzyknął głos w słuchawce
- Przepraszam, a z kim ja rozmawiam?
- Nie ważne. Ja Ci dobrze radze, wracaj! Wracaj jak nie chcesz żałować, żeś się urodził!
Przerwane połączenie. O co chodzi? Kto to był? Spróbował połączyć się z Danusią. Cisza. Potem z firmą. Cisza. Zbliżał się do celu swej podróży. Pomyślał, ze głupotą byłoby teraz zawracać. Po kilkunastu minutach pełen niepokoju podjechał po mały wiejski cmentarz. Dziwne telefony i to miejsce okazały się dla niego mieszanką prawie nie do zniesienia. Stanął nad grobami rodziców, a przed oczami przejawiały się sceny z pogrzebu i późniejsze zagubienie małego chłopca. Tylko ten cmentarz wie ile wypił jego łez, kiedy po pogrzebie całymi godzinami potrafił leżeć przy grobach i przytulać się do zimnej ziemi. Odzyskiwał bardzo powoli spokój. Mówił do rodziców:
- Cześć kochani, to ja Tomek, dawnośmy się nie widzieli. Tak tęsknie za Tobą mamo, tak bardzo mi brakuje Ciebie tato. Dlaczego nas to spotkało? Mam firmę, jestem zakochany, i nie wiem nawet czy mnie słyszycie, ale komu mam powiedzieć o swoich sukcesach? Jesteście mi najbliżsi. Tato, nie śnij mi się już tak strasznie, martwię się wtedy, że nie jesteś szczęśliwy. Czy można być szczęśliwym dwa metry po ziemią? Co ja w ogóle robię, do kogo ja gadam?
Zmówił krótką modlitwę Ojcze Nasz i wieczny odpoczynek i już chciał odejść od grobów, kiedy wsią wstrząsnął potężny wybuch...
- O Boże! Moje auto! Moje auto, cholera jasna....!!!
Hmm.Wieje. Grozą. Szkoda , że znów trzeba czekać na kolejny zapisek...Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJak to szkoda... To cała frajda :)
UsuńDziękuję za obecność i dobre słowo :)
Kupiłeś mnie bez dwóch zdań...
OdpowiedzUsuńkate:)
No to się cieszę :) Nawet nie wiesz jak bardzo :):):)
UsuńI co dalej?! Nosz... Koder, narażasz mi się. :)
OdpowiedzUsuńKlepsydra Tobie się narazić to niebezpieczna sprawa... Co ja mam teraz zrobić narażony taki? :):)
UsuńSerdecznie dziękuję, że chce Ci się to czytać :)
I to pisze kobieta, która sama kończy na przecinku!!!
UsuńP.S. Co robić? Pisać, pisać, pisać. I dalej kończyć w najciekawszym momencie :)))
Pozdrawiam
Danusia
Danusia, czepiasz się :)
UsuńPiter, normalnie bój się. I gdzie następny odcinek? Co ja mam robić o tej godzinie sama? Ty sumienia nie masz.
haha Klespsi muszę jeść i spać :):):) Wszystko powoli :):):)
UsuńPrzyganiał kocioł garnkowi...:) Ehhh...
UsuńMiło widzieć swoje imię w opowiadaniu :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
Danusia
Bardzo proszę :) Lubie to imię :)
UsuńCzekam na cd, dla mnie na razie bez strachu...
OdpowiedzUsuńczyli nie podoba CI się?... :(
OdpowiedzUsuńuwielbiam czytać Twoje teksty :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuń